środa, 14 listopada 2012

Małe kroki


Coral City

Mandy była zachwycona. Wielkie miasto, mnóstwo ludzi, ogromna ilość witryn sklepowych. Piękne modelki migające na telebimach. Tak, zdecydowanie była w odpowiednim dla siebie miejscu. Właśnie zamierzała wejść do jednego ze sklepów, kiedy z torebki dobiegł dźwięk telefonu.
- Tak, słucham? Tatiana? Słabo cię słyszę, o co chodzi? Tak, jasne spotkajmy się w „Garry’m”, do zobaczenia, pa!
Dziewczyna rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni. Rozejrzała się po ulicy i skierowała w stronę kawiarni, w której umówiła się z Tatianą.
Usiadła przy stoliku znajdującym się najbliżej okna i zamówiła latte macchiatto. Kiedy tylko kelner odszedł od stolika, oparła łokcie o blat i z zaciekawieniem przyglądała się gościom kawiarni. Jedynym lokalem w Milano Spring był pub jej ojca, który nijak nie umywał się do tego miejsca. Pomalowane na kremowy kolor ściany ozdobione były zdjęciami najróżniejszych rodzajów kawy, oprawionymi w antyramy. Białe, okrągłe stoliki stały oddalone od siebie tak, by każdy mógł spokojnie prowadzić konwersację, a wielkie, witrynowe okna ukazywały jedną z głównych ulic Coral City. Mandy poczuła się jak pensjonarka, nieco zagubiona i oszołomiona wielkomiejskim szumem. Życie nie płynęło tu spokojnie jak w jej rodzinnym miasteczku, a mknęło niczym pospieszny pociąg. Dziewczyna również, dość szybko zorientowała się, że pieniądze odłożone z pracy w pubie ojca nie wystarczą jej na długo. Tak więc musi czym prędzej znaleźć pracę, jeśli naprawdę chce spełnić swoje marzenia. Wyjazd z Milano Spring, był spowodowany impulsem, w tej wielkiej euforii nie znalazła miejsca na planowanie czy systematyczność. Zmarszczyła czoło w skupieniu, czy Tatiana, która sama została bez pracy pomoże jej znaleźć zatrudnienie?
- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? – głęboki męski głos wyrwał Mandy z zamyślenia. Zerknęła na postać stojącą nad nią i natychmiast pożałowała, że umówiła się tu z Tatianą.
- Niestety, czekam na koleżankę. – Rozżalenie w jej głosie najwidoczniej nie umknęło uwadze nieznajomego. Uśmiechnął się tylko i nie zwracając uwagi na jej odmowę przysiadł się do stolika.
- W takim razie porozmawiamy, póki nie zjawi się twoja koleżanka, w potem szybko zniknę, zgoda?
- Zgoda – dziewczyna rozpromieniła się i zaczęli rozmawiać. Szybko określiła mu, skąd się tu wzięła i co tu robi. Mężczyzna przytakiwał i zadawał kolejne pytania, sam niewiele o sobie mówiąc, Mandy jednak to nie przeszkadzało. Kiedy w oknie mignęła jej wiotka postać Tatiany, Mandy pomachała jej i zerknęła w stronę towarzysza.
- To twoja koleżanka? – zapytał, a mina nieco mu zrzedła.
- Tak, spóźniła się jedyne dwadzieścia minut  - dziewczyna uśmiechnęła się, jednak mężczyzna czym prędzej wstał od stolika, wciskając jej w dłoń kawałek papieru.
- W takim razie ja znikam, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy – wyrzucił z siebie i nim zdążyła odpowiedzieć, już go nie było. Oszołomiona rozłożyła złożoną na cztery karteczkę. Towarzysz najwidoczniej postanowił nie tracić z nią kontaktu, gdyż na kartce widniał numer telefonu i zwięzła informacja.
„Zadzwoń. Jared.”

Milano Spring

Drzwi domu pani Flores otworzyły się i wyszła z nich Lucy. Josh’a nieco zdziwił strój dziewczyny, jednak nie miał czasu dłużej zastanawiać się nad jej wyglądem. Po tym czego dowiedział się wczoraj od Savannah nadal nie mógł się otrząsnąć. I pomyśleć, ze pomógł dziewczynie, która teraz stała się dla niego konkurencją. Według doniesień Savannah, Amber nie interesowała się nim, bo była zainteresowana kobietami. Jedną kobietą, którą była Lucy. Chłopakowi zrobiło się przykro. Poczuł tez coś na kształt zranionej męskiej dumy. Postanowił pokazać tej miastowej gdzie jej miejsce. Podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił ją za ramie. Podskoczyła wystraszona i obejrzała się za siebie. Kiedy go zobaczyła na jej twarzy pojawiła się ulga.
- Ahh to ty… Jake, tak?
- Josh – irytacja chłopaka wzrosła. Taka z niej była wielka gwiazda, że nie mogła zapamiętać jego imienia?
- Josh, jasne. Wybacz, nigdy nie miałam pamięci do imion.
- Jasne…
- O co chodzi? Mogę ci w czymś pomóc? – najwyraźniej nie zwracała uwagi na jego wyraz twarzy, w przeciwnym razie zauważyłaby, że chłopak nie ma ochoty na przyjacielską pogawędkę.
- Wiem kim jesteś – wycedził oskarżycielsko.
- No cóż, to mamy remis, bo ja też wiem. Kim jestem. – Jej uśmiech, który normalnie uznałby za uroczy, tylko dodatkowo go rozwścieczył.
- Odczep się od Amber ty…ty… lesbo.- Dziewczyna zamrugała z zaskoczeniem, jakby nie mogła uwierzyć, że ktoś ją tak nazwał.
- Och, przyczepiłam się do niej tak?
- Jeśli myślisz, że będzie taka jak ty to się mylisz.
- Cóż, może to ty się mylisz, myśląc, że twoje słowa zrobią na mnie jakiekolwiek wrażenie? – Josh chciał coś odpowiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa. Mówiła powoli i spokojnie, jakby faktycznie to co mówił nie dotknęło jej w żaden sposób. – Twój ograniczony, zaściankowy sposób myślenia, tak samo jak twoje obelgi nie są moim problemem. Może zamiast wyładowywać na mnie swoją frustrację spowodowaną odrzuceniem, zająłbyś się czymś pożytecznym? Z całym szacunkiem, którego ty swoją drogą mi nie okazałeś, Amber nie spojrzałaby na ciebie nawet, gdybym nigdy się tu nie pojawiła. Może więc przestaniesz się wtrącac w cudze życie i wrócisz do pasania owiec?
Nie czekając na odpowiedź chłopaka, Lucy oddaliła się zostawiając go nieco oszołomionego na środku ulicy.
        
        
Amber

         Nigdy nie przyszłoby mi do głowy oceniać kogokolwiek po wyglądzie, ale… Lucy wyglądała przezabawnie. Do wysokich nad kostkę trampek włożyła rozkloszowaną, kwiecistą sukienkę. Jej włosy podskakiwały z każdym krokiem, a na twarzy gościł wyraz zniesmaczenia. Zaczęłam zastanawiać się kto lub co ją tak zdenerwowało, podeszłam do niej, próbując o to zapytać, jednak zbyła mnie burknięciem i kazała iść za nią. To też uczyniłam, choć z sms-ów wywnioskowałam, że to ja miałam być przewodnikiem tej wycieczki. Szłyśmy bocznymi, nie porytymi asfaltem uliczkami mijając kolejne domy. Im bardziej oddalałyśmy się od centrum miasteczka, tym większe odległości dzieliły od siebie kolejne budynki. Również złość Lucy była proporcjonalnie mniejsza. W końcu zatrzymała się i popatrzyła na mnie.
- Ładnie wyglądasz. Do twarzy ci w niebieskim.
Bąknęłam słowa podziękowania i uśmiechnęłam się lekko. Zrobiło mi się miło, że zauważyła moją nową bluzkę i że w ogóle zdobyła się na powiedzenie czegoś miłego.
- No więc – zaczęłam nieśmiało – gdzie chcesz iść? Możemy przejść przez las i tam w jego głębi jest taka mała polanka. Leży tam wielki powalony przed laty konar. Zawsze tam chodziłam, gdy byłam mała, jestem pewna, że…
- Prowadź.
Nic już nie powiedziałam, tylko ruszyłam przez siebie. Lucy cały czas milczała, ale kiedy weszłyśmy do lasu, zauważyłam, że rozgląda się z zainteresowaniem.
- Szukasz czegoś? – zapytałam nieśmiało, wolałam nie słyszeć już tego ostrego tonu, jakim uraczyła mnie przed chwilą.
- Nie. – odparła krótko, lecz już nieco łagodniej niż poprzednim razem – oglądam, pierwszy raz jestem w lesie.
Zaskoczyła mnie. Przystanęłam na chwilę i popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Nigdy nie byłaś w lesie?
- Nie, co w tym dziwnego?
No cóż, może dla niej nic. W końcu wychowywała się w wielkim mieście. Dla mnie las był częścią dzieciństwa, nie wyobrażałam sobie, żeby ktokolwiek mógł przez całe życie nie postawić nogi na miękkiej ściółce. Nie poczuć zapachu liści i wilgotnej trawy. W tym momencie zrobiło mi się bardzo żal mojej towarzyszki. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele w życiu ją ominęło. Znów zapanowała między nami cisza. Kiedy w końcu dotarłyśmy na polankę, Lucy z ulga usiadła na powalonym konarze drzewa i popatrzyła na mnie.
- Więc mówisz, że przychodziłaś tu w dzieciństwie? – zaczęła jak gdyby nigdy nic.
- Tak, wiesz kiedy chciałam być sama, to było najlepsze miejsce.
- Spokojnie tu… i cicho.
- O, wcale nie jest cicho.
- Owszem jest – upierała się przy swoim,
- Nieprawda, zamknij oczy.
- Po co? – zerknęła na mnie zdziwiona.
- Po prostu zrób to.
Tym razem posłuchała. Trwała nieruchomo chwilę.
- Co tak szumi?
- To las, ale ćśś, słuchaj dalej.
- Coś śpiewa, to jakiś ptak? – nie wytrzymała. Otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać dookoła.
- Lucy, tu jest pełno ptaków. Mówiłam ci, że wcale nie jest tu cicho.
- Może i masz rację.
- Oczywiście, że mam.- Uśmiechnęłam się szeroko, a ona odwzajemniła ten uśmiech. Zrobiło mi się ciepło. Nie, gorąco.

Lucy

Siedziałyśmy na jakimś powalonym drzewie, powietrze zrobiło się wilgotne i ogólnie nagle się ochłodziło. W sumie czemu się dziwić, tak to już bywa jesienią. W jednej chwili słońce przypieka ci plecy, a za moment trzęsiesz się z zimna. Amber opowiedziała mi historię z dzieciństwa. Jej brat, Alex, czy Alan – już sama ich nie rozróżniam. Chyba jednak Alex, postanowił, że podleje kwiatki w salonie. Wziął spore, metalowe wiadro i wypełnił je wodą po brzegi. Miał wtedy z osiem lat i jak można było się spodziewać, podlał nie tylko kwiatki, ale też siebie i sporą część podłogi. Komizm sytuacji był niesamowity, więc zaczęłam się śmiać. W pewnym momencie zauważyłam, że Amber mi się przygląda.

Amber

 Już przyzwyczaiłam się do dziwnego uczucia drgania wszystkich narządów wewnętrznych, gdy była obok. Nadal jednak nie mogłam się na nią napatrzeć. Ścięła włosy, już nie dosięgały ramion. Jej twarz ozdabiała asymetryczna grzywka, a reszta włosów prezentowała mocnego boba. Z tyłu jej włosy nie zasłaniały nawet szyi, z przodu zaś były równe z jej brodą. Na złość ciotce przekuła sobie brew, a mały kolczyk dodawał jej tylko uroku. Nawet nie zauważyłam, kiedy i ona zaczęła patrzeć na mnie. W tym jednym momencie, kiedy podchwyciłam jej spojrzenie, wszystko stało się jasne. Nie traktowała mnie jak koleżankę, a nasz wypad nie był zwykłą wycieczką. Pokonując obawę porażki pochyliłam się w jej stronę. Lekko uniosła brew, jednak nie odsunęła się. Na jej twarzy pojawił się lekki, kpiący uśmieszek, który tak dobrze znałam. Nie zamierzała mi niczego ułatwiać. Przysunęłam się jeszcze bliżej i głośno przełknęłam ślinę. Jej usta idealnie wykrojone, lekko różowe, nie muśnięte nawet odrobiną błyszczyku były tak blisko. Rozchyliła lekko wargi jakby się niecierpliwiła i chciała coś powiedzieć. Nie mogłam jej pozwolić przerwać tej chwili. Lekko, naprawdę leciutko musnęłam jej usta, a cała masa hormonów szczęścia w natychmiastowo rozbiegła się po moim ciele powodując silny dreszcz.
- Zimno ci? – szepnęła Lucy nadal nie cofając się nawet o centymetr.
- Och… bądź cicho… – nie miałam zamiaru nic jej tłumaczyć. Po raz kolejny dotknęłam jej warg swoimi, jednak tym razem nie było to już tak subtelne. Dotknęła mojego policzka, a ja kontynuowałam swój pierwszy w życiu pocałunek. Muskałam jej wargi swoimi, chwytając je od czasu do czasu. Były to delikatne cmoknięcia i ktoś bardziej doświadczony mógłby śmiać się z mojej nieporadności. Jednak Lucy się nie śmiała, odwzajemniała moje pocałunki i zauważyłam, że i ona nieco drży. Odsunęłam się, a ona spojrzała na mnie z mieszanka lekkiego zawodu, ale i radości.
- Więc to chyba nie jest zwykła wycieczka – szepnęłam zawstydzona własną śmiałością. Lucy uśmiechnęła się szeroko.
- Nie, teraz to już randka.

Lucy

         No dobra. To było dziwne. Dziwne, ale przyjemne. Szłam do domu próbując ułożyć sobie wszystko w myślach. Amber mnie pocałowała, przecież to dla mnie nie pierwszyzna. Dlaczego w takim razie tak dziwnie się czułam? Wszystko mi się przewracało w środku. Było przyjemnie, jak to przy całowaniu, ale było w tym coś jeszcze. Przeszłam przez niewielki park i znalazłam się tuż przy „Daisy”, kiedy wyczułam czyjąś obecność. Obróciłam się i zobaczyłam tę samą kobietę, która ostatnio gościła w barze. Kobietę, którą znałam. Podeszła bliżej i wszystko stało się jasne.
- Stacy, do cholery, co ty tu robisz?
Moja eks. Pięknie. Najpierw zamęczała mnie scenami zazdrości, potem błagała, bym do niej wróciła. Już myślałam, że jej przeszło, ale okazuje się, że nie.
- Lucy, musimy porozmawiać.
Wyglądała na zdenerwowaną, może nawet wystraszoną. Nie obchodziło mnie to.
- Naprawdę? Jak mnie wyśledziłaś? Wiesz, że to podchodzi już pod prześladowanie? Mam iść na policję?
- Lucy, to nie tak. To poważna sprawa, jesteś w niebezpieczeństwie… Jared…
- Oooooh znów z nim wyskakujesz? Słuchaj, nie rzuciłam cię dla niego. Rozstałyśmy się, bo byłaś wściekle zazdrosna o każdy mój ruch. Wiesz co? Nie mam ochoty cię słuchać. Proszę cię tylko, żebyś przestała za mną łazić. Mam swoje życie i swoje sprawy. Nie wiem, znajdź nowych przyjaciół, dziewczynę? Może zapisz się na jogę? Było fajnie, ale skończyło się. Zacznij żyć własnym życiem.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. W głowie mi się nie mieściło, jak można tak za kimś łazić. Co ona sobie myślała? I jeszcze ta śpiewka z Jaredem. Uh! To  było naprawdę wkurzające! 

8 komentarzy:

  1. Zostałaś oceniona na o-pieprz.blogspot.com
    Serdecznie zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    Jestem Idariale z ocenialnii Fair Gaol. Jako że Twój blog jest pierwszym w mojej kolejce, zabieram się za ocenę. Proszę, abyś nie zmieniała szaty graficznej i zawartości menu. Bardzo ułatwi mi to pracę.
    Jeżeli do dnia 14 grudnia nie będziesz w stanie dodać nowego postu, poinformuj mnie, proszę, o przyczynie (najlepiej na gg lub w "Zgłoś się", bo ostatnimi czasy tylko tam zaglądam), a ja nie wystawię odmowy.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, że komentuję dopiero teraz, po prostu brakowało mi sił :) bardzo mi się podoba te rozdział, bo pojawił się znów Jared, ciekawa jestem co on kombinuje, będą problemy, ale ja lubię takie sytuacje xD pocałunek opisany bardzo subtelnie i przyjemnie, chociaż dziwnie mi było wczuć się w te dwie dziewczyny, zrobiłam to z łatwością :) nie mogę się i tak doczekać dalszych posunięć Jareda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tatis, kopnąć Cię w dupsko? Gdzie jest rozdział, ja się pytam? Miesiąc minął od ostatniej aktualizacji, SKANDAL.
    Masz tydzień na dodanie czegoś, a jeśli nie, to spodziewaj się mafii Opieprzu. Wiesz, haracz i te sprawy.
    corkatsw@gmail.com
    corka ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Mafia. To do mnie przemawia. W Święta będzie rozdział, obiecuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ocena Twojego bloga jest już skończona, jednak w związku z przeprowadzaną Rewolucją, pojawi się ona najwcześniej 2 stycznia (1 stycznia robimy ŁUBUGUM! Więcej na stronie Fair Gaola).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, ja nieogarnięta!
      Życzę Ci wesołych i pogodnych świąt, a także szczęśliwego i owocnego nowego roku! :D
      Koniec świata jednak nie raczył się pojawić, więc do zobaczenia w 2013 roku c:

      Usuń
    2. A słyszałam (czytałam) o tym ŁUBUGUM:)
      Spoko, poczekam i również życzę Ci Wesołych Świąt :))

      Usuń