Coral City
Mandy była zachwycona. Wielkie
miasto, mnóstwo ludzi, ogromna ilość witryn sklepowych. Piękne modelki migające
na telebimach. Tak, zdecydowanie była w odpowiednim dla siebie miejscu. Właśnie
zamierzała wejść do jednego ze sklepów, kiedy z torebki dobiegł dźwięk
telefonu.
- Tak, słucham? Tatiana? Słabo cię słyszę, o co chodzi? Tak,
jasne spotkajmy się w „Garry’m”, do zobaczenia, pa!
Dziewczyna rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.
Rozejrzała się po ulicy i skierowała w stronę kawiarni, w której umówiła się z
Tatianą.
Usiadła przy stoliku znajdującym się najbliżej okna i zamówiła latte
macchiatto. Kiedy tylko kelner odszedł od stolika, oparła łokcie o blat i z
zaciekawieniem przyglądała się gościom kawiarni. Jedynym lokalem w Milano
Spring był pub jej ojca, który nijak nie umywał się do tego miejsca. Pomalowane
na kremowy kolor ściany ozdobione były zdjęciami najróżniejszych rodzajów kawy,
oprawionymi w antyramy. Białe, okrągłe stoliki stały oddalone od siebie tak, by
każdy mógł spokojnie prowadzić konwersację, a wielkie, witrynowe okna ukazywały
jedną z głównych ulic Coral City. Mandy poczuła się jak pensjonarka, nieco
zagubiona i oszołomiona wielkomiejskim szumem. Życie nie płynęło tu spokojnie
jak w jej rodzinnym miasteczku, a mknęło niczym pospieszny pociąg. Dziewczyna
również, dość szybko zorientowała się, że pieniądze odłożone z pracy w pubie
ojca nie wystarczą jej na długo. Tak więc musi czym prędzej znaleźć pracę,
jeśli naprawdę chce spełnić swoje marzenia. Wyjazd z Milano Spring, był
spowodowany impulsem, w tej wielkiej euforii nie znalazła miejsca na planowanie
czy systematyczność. Zmarszczyła czoło w skupieniu, czy Tatiana, która sama
została bez pracy pomoże jej znaleźć zatrudnienie?
- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? – głęboki męski
głos wyrwał Mandy z zamyślenia. Zerknęła na postać stojącą nad nią i
natychmiast pożałowała, że umówiła się tu z Tatianą.
- Niestety, czekam na koleżankę. – Rozżalenie w jej głosie
najwidoczniej nie umknęło uwadze nieznajomego. Uśmiechnął się tylko i nie
zwracając uwagi na jej odmowę przysiadł się do stolika.
- W takim razie porozmawiamy, póki nie zjawi się twoja
koleżanka, w potem szybko zniknę, zgoda?
- Zgoda – dziewczyna rozpromieniła się i zaczęli rozmawiać.
Szybko określiła mu, skąd się tu wzięła i co tu robi. Mężczyzna przytakiwał i
zadawał kolejne pytania, sam niewiele o sobie mówiąc, Mandy jednak to nie
przeszkadzało. Kiedy w oknie mignęła jej wiotka postać Tatiany, Mandy pomachała
jej i zerknęła w stronę towarzysza.
- To twoja koleżanka? – zapytał, a mina nieco mu zrzedła.
- Tak, spóźniła się jedyne dwadzieścia minut - dziewczyna uśmiechnęła się, jednak
mężczyzna czym prędzej wstał od stolika, wciskając jej w dłoń kawałek papieru.
- W takim razie ja znikam, mam nadzieję, że jeszcze się
zobaczymy – wyrzucił z siebie i nim zdążyła odpowiedzieć, już go nie było.
Oszołomiona rozłożyła złożoną na cztery karteczkę. Towarzysz najwidoczniej
postanowił nie tracić z nią kontaktu, gdyż na kartce widniał numer telefonu i
zwięzła informacja.
„Zadzwoń. Jared.”
Milano Spring
Drzwi domu pani Flores otworzyły
się i wyszła z nich Lucy. Josh’a nieco zdziwił strój dziewczyny, jednak nie miał
czasu dłużej zastanawiać się nad jej wyglądem. Po tym czego dowiedział się
wczoraj od Savannah nadal nie mógł się otrząsnąć. I pomyśleć, ze pomógł
dziewczynie, która teraz stała się dla niego konkurencją. Według doniesień
Savannah, Amber nie interesowała się nim, bo była zainteresowana kobietami.
Jedną kobietą, którą była Lucy. Chłopakowi zrobiło się przykro. Poczuł tez coś
na kształt zranionej męskiej dumy. Postanowił pokazać tej miastowej gdzie jej
miejsce. Podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił ją za ramie. Podskoczyła
wystraszona i obejrzała się za siebie. Kiedy go zobaczyła na jej twarzy
pojawiła się ulga.
- Ahh to ty… Jake, tak?
- Josh – irytacja chłopaka wzrosła. Taka z niej była wielka
gwiazda, że nie mogła zapamiętać jego imienia?
- Josh, jasne. Wybacz, nigdy nie miałam pamięci do imion.
- Jasne…
- O co chodzi? Mogę ci w czymś pomóc? – najwyraźniej nie
zwracała uwagi na jego wyraz twarzy, w przeciwnym razie zauważyłaby, że chłopak
nie ma ochoty na przyjacielską pogawędkę.
- Wiem kim jesteś – wycedził oskarżycielsko.
- No cóż, to mamy remis, bo ja też wiem. Kim jestem. – Jej
uśmiech, który normalnie uznałby za uroczy, tylko dodatkowo go rozwścieczył.
- Odczep się od Amber ty…ty… lesbo.- Dziewczyna zamrugała z
zaskoczeniem, jakby nie mogła uwierzyć, że ktoś ją tak nazwał.
- Och, przyczepiłam się do niej tak?
- Jeśli myślisz, że będzie taka jak ty to się mylisz.
- Cóż, może to ty się mylisz, myśląc, że twoje słowa zrobią
na mnie jakiekolwiek wrażenie? – Josh chciał coś odpowiedzieć, ale nie dała mu
dojść do słowa. Mówiła powoli i spokojnie, jakby faktycznie to co mówił nie
dotknęło jej w żaden sposób. – Twój ograniczony, zaściankowy sposób myślenia,
tak samo jak twoje obelgi nie są moim problemem. Może zamiast wyładowywać na
mnie swoją frustrację spowodowaną odrzuceniem, zająłbyś się czymś pożytecznym?
Z całym szacunkiem, którego ty swoją drogą mi nie okazałeś, Amber nie
spojrzałaby na ciebie nawet, gdybym nigdy się tu nie pojawiła. Może więc
przestaniesz się wtrącac w cudze życie i wrócisz do pasania owiec?
Nie czekając na odpowiedź chłopaka, Lucy oddaliła się
zostawiając go nieco oszołomionego na środku ulicy.
Amber
Nigdy nie
przyszłoby mi do głowy oceniać kogokolwiek po wyglądzie, ale… Lucy wyglądała
przezabawnie. Do wysokich nad kostkę trampek włożyła rozkloszowaną, kwiecistą
sukienkę. Jej włosy podskakiwały z każdym krokiem, a na twarzy gościł wyraz zniesmaczenia.
Zaczęłam zastanawiać się kto lub co ją tak zdenerwowało, podeszłam do niej,
próbując o to zapytać, jednak zbyła mnie burknięciem i kazała iść za nią. To
też uczyniłam, choć z sms-ów wywnioskowałam, że to ja miałam być przewodnikiem
tej wycieczki. Szłyśmy bocznymi, nie porytymi asfaltem uliczkami mijając
kolejne domy. Im bardziej oddalałyśmy się od centrum miasteczka, tym większe odległości
dzieliły od siebie kolejne budynki. Również złość Lucy była proporcjonalnie
mniejsza. W końcu zatrzymała się i popatrzyła na mnie.
- Ładnie wyglądasz. Do twarzy ci w niebieskim.
Bąknęłam słowa podziękowania i uśmiechnęłam się lekko. Zrobiło
mi się miło, że zauważyła moją nową bluzkę i że w ogóle zdobyła się na
powiedzenie czegoś miłego.
- No więc – zaczęłam nieśmiało – gdzie chcesz iść? Możemy przejść
przez las i tam w jego głębi jest taka mała polanka. Leży tam wielki powalony
przed laty konar. Zawsze tam chodziłam, gdy byłam mała, jestem pewna, że…
- Prowadź.
Nic już nie powiedziałam, tylko ruszyłam przez siebie. Lucy
cały czas milczała, ale kiedy weszłyśmy do lasu, zauważyłam, że rozgląda się z
zainteresowaniem.
- Szukasz czegoś? – zapytałam nieśmiało, wolałam nie słyszeć
już tego ostrego tonu, jakim uraczyła mnie przed chwilą.
- Nie. – odparła krótko, lecz już nieco łagodniej niż
poprzednim razem – oglądam, pierwszy raz jestem w lesie.
Zaskoczyła mnie. Przystanęłam na chwilę i popatrzyłam na nią
ze zdziwieniem.
- Nigdy nie byłaś w lesie?
- Nie, co w tym dziwnego?
No cóż, może dla niej nic. W końcu wychowywała się w wielkim
mieście. Dla mnie las był częścią dzieciństwa, nie wyobrażałam sobie, żeby
ktokolwiek mógł przez całe życie nie postawić nogi na miękkiej ściółce. Nie
poczuć zapachu liści i wilgotnej trawy. W tym momencie zrobiło mi się bardzo
żal mojej towarzyszki. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak
wiele w życiu ją ominęło. Znów zapanowała między nami cisza. Kiedy w końcu
dotarłyśmy na polankę, Lucy z ulga usiadła na powalonym konarze drzewa i
popatrzyła na mnie.
- Więc mówisz, że przychodziłaś tu w dzieciństwie? – zaczęła
jak gdyby nigdy nic.
- Tak, wiesz kiedy chciałam być sama, to było najlepsze
miejsce.
- Spokojnie tu… i cicho.
- O, wcale nie jest cicho.
- Owszem jest – upierała się przy swoim,
- Nieprawda, zamknij oczy.
- Po co? – zerknęła na mnie zdziwiona.
- Po prostu zrób to.
Tym razem posłuchała. Trwała nieruchomo chwilę.
- Co tak szumi?
- To las, ale ćśś, słuchaj dalej.
- Coś śpiewa, to jakiś ptak? – nie wytrzymała. Otworzyła oczy
i zaczęła się rozglądać dookoła.
- Lucy, tu jest pełno ptaków. Mówiłam ci, że wcale nie jest
tu cicho.
- Może i masz rację.
- Oczywiście, że mam.- Uśmiechnęłam się szeroko, a ona
odwzajemniła ten uśmiech. Zrobiło mi się ciepło. Nie, gorąco.
Lucy
Siedziałyśmy na jakimś powalonym
drzewie, powietrze zrobiło się wilgotne i ogólnie nagle się ochłodziło. W sumie
czemu się dziwić, tak to już bywa jesienią. W jednej chwili słońce przypieka ci
plecy, a za moment trzęsiesz się z zimna. Amber opowiedziała mi historię z
dzieciństwa. Jej brat, Alex, czy Alan – już sama ich nie rozróżniam. Chyba
jednak Alex, postanowił, że podleje kwiatki w salonie. Wziął spore, metalowe
wiadro i wypełnił je wodą po brzegi. Miał wtedy z osiem lat i jak można było się
spodziewać, podlał nie tylko kwiatki, ale też siebie i sporą część podłogi. Komizm
sytuacji był niesamowity, więc zaczęłam się śmiać. W pewnym momencie
zauważyłam, że Amber mi się przygląda.
Amber
Już przyzwyczaiłam się do dziwnego uczucia
drgania wszystkich narządów wewnętrznych, gdy była obok. Nadal jednak nie
mogłam się na nią napatrzeć. Ścięła włosy, już nie dosięgały ramion. Jej twarz
ozdabiała asymetryczna grzywka, a reszta włosów prezentowała mocnego boba. Z
tyłu jej włosy nie zasłaniały nawet szyi, z przodu zaś były równe z jej brodą.
Na złość ciotce przekuła sobie brew, a mały kolczyk dodawał jej tylko uroku.
Nawet nie zauważyłam, kiedy i ona zaczęła patrzeć na mnie. W tym jednym
momencie, kiedy podchwyciłam jej spojrzenie, wszystko stało się jasne. Nie
traktowała mnie jak koleżankę, a nasz wypad nie był zwykłą wycieczką. Pokonując
obawę porażki pochyliłam się w jej stronę. Lekko uniosła brew, jednak nie odsunęła
się. Na jej twarzy pojawił się lekki, kpiący uśmieszek, który tak dobrze
znałam. Nie zamierzała mi niczego ułatwiać. Przysunęłam się jeszcze bliżej i
głośno przełknęłam ślinę. Jej usta idealnie wykrojone, lekko różowe, nie
muśnięte nawet odrobiną błyszczyku były tak blisko. Rozchyliła lekko wargi
jakby się niecierpliwiła i chciała coś powiedzieć. Nie mogłam jej pozwolić
przerwać tej chwili. Lekko, naprawdę leciutko musnęłam jej usta, a cała masa
hormonów szczęścia w natychmiastowo rozbiegła się po moim ciele powodując silny
dreszcz.
- Zimno ci? – szepnęła Lucy nadal nie cofając się nawet o
centymetr.
- Och… bądź cicho… – nie miałam zamiaru nic jej tłumaczyć.
Po raz kolejny dotknęłam jej warg swoimi, jednak tym razem nie było to już tak
subtelne. Dotknęła mojego policzka, a ja kontynuowałam swój pierwszy w życiu
pocałunek. Muskałam jej wargi swoimi, chwytając je od czasu do czasu. Były to
delikatne cmoknięcia i ktoś bardziej doświadczony mógłby śmiać się z mojej
nieporadności. Jednak Lucy się nie śmiała, odwzajemniała moje pocałunki i
zauważyłam, że i ona nieco drży. Odsunęłam się, a ona spojrzała na mnie z
mieszanka lekkiego zawodu, ale i radości.
- Więc to chyba nie jest zwykła wycieczka – szepnęłam
zawstydzona własną śmiałością. Lucy uśmiechnęła się szeroko.
- Nie, teraz to już randka.
Lucy
No dobra. To
było dziwne. Dziwne, ale przyjemne. Szłam do domu próbując ułożyć sobie
wszystko w myślach. Amber mnie pocałowała, przecież to dla mnie nie
pierwszyzna. Dlaczego w takim razie tak dziwnie się czułam? Wszystko mi się
przewracało w środku. Było przyjemnie, jak to przy całowaniu, ale było w tym
coś jeszcze. Przeszłam przez niewielki park i znalazłam się tuż przy „Daisy”,
kiedy wyczułam czyjąś obecność. Obróciłam się i zobaczyłam tę samą kobietę,
która ostatnio gościła w barze. Kobietę, którą znałam. Podeszła bliżej i
wszystko stało się jasne.
- Stacy, do cholery, co ty tu robisz?
Moja eks. Pięknie. Najpierw zamęczała mnie scenami
zazdrości, potem błagała, bym do niej wróciła. Już myślałam, że jej przeszło,
ale okazuje się, że nie.
- Lucy, musimy porozmawiać.
Wyglądała na zdenerwowaną, może nawet wystraszoną. Nie
obchodziło mnie to.
- Naprawdę? Jak mnie wyśledziłaś? Wiesz, że to podchodzi już
pod prześladowanie? Mam iść na policję?
- Lucy, to nie tak. To poważna sprawa, jesteś w
niebezpieczeństwie… Jared…
- Oooooh znów z nim wyskakujesz? Słuchaj, nie rzuciłam cię
dla niego. Rozstałyśmy się, bo byłaś wściekle zazdrosna o każdy mój ruch. Wiesz
co? Nie mam ochoty cię słuchać. Proszę cię tylko, żebyś przestała za mną łazić.
Mam swoje życie i swoje sprawy. Nie wiem, znajdź nowych przyjaciół, dziewczynę?
Może zapisz się na jogę? Było fajnie, ale skończyło się. Zacznij żyć własnym
życiem.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. W głowie mi się nie
mieściło, jak można tak za kimś łazić. Co ona sobie myślała? I jeszcze ta
śpiewka z Jaredem. Uh! To było naprawdę
wkurzające!
Zostałaś oceniona na o-pieprz.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam ;)
Witaj,
OdpowiedzUsuńJestem Idariale z ocenialnii Fair Gaol. Jako że Twój blog jest pierwszym w mojej kolejce, zabieram się za ocenę. Proszę, abyś nie zmieniała szaty graficznej i zawartości menu. Bardzo ułatwi mi to pracę.
Jeżeli do dnia 14 grudnia nie będziesz w stanie dodać nowego postu, poinformuj mnie, proszę, o przyczynie (najlepiej na gg lub w "Zgłoś się", bo ostatnimi czasy tylko tam zaglądam), a ja nie wystawię odmowy.
Pozdrawiam!
Wybacz, że komentuję dopiero teraz, po prostu brakowało mi sił :) bardzo mi się podoba te rozdział, bo pojawił się znów Jared, ciekawa jestem co on kombinuje, będą problemy, ale ja lubię takie sytuacje xD pocałunek opisany bardzo subtelnie i przyjemnie, chociaż dziwnie mi było wczuć się w te dwie dziewczyny, zrobiłam to z łatwością :) nie mogę się i tak doczekać dalszych posunięć Jareda :)
OdpowiedzUsuńTatis, kopnąć Cię w dupsko? Gdzie jest rozdział, ja się pytam? Miesiąc minął od ostatniej aktualizacji, SKANDAL.
OdpowiedzUsuńMasz tydzień na dodanie czegoś, a jeśli nie, to spodziewaj się mafii Opieprzu. Wiesz, haracz i te sprawy.
corkatsw@gmail.com
corka ^^
Mafia. To do mnie przemawia. W Święta będzie rozdział, obiecuję!
OdpowiedzUsuńOcena Twojego bloga jest już skończona, jednak w związku z przeprowadzaną Rewolucją, pojawi się ona najwcześniej 2 stycznia (1 stycznia robimy ŁUBUGUM! Więcej na stronie Fair Gaola).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ach, ja nieogarnięta!
UsuńŻyczę Ci wesołych i pogodnych świąt, a także szczęśliwego i owocnego nowego roku! :D
Koniec świata jednak nie raczył się pojawić, więc do zobaczenia w 2013 roku c:
A słyszałam (czytałam) o tym ŁUBUGUM:)
UsuńSpoko, poczekam i również życzę Ci Wesołych Świąt :))